| Jak wiadomo, życie każdego człowieka składa się z różnych etapów ale są dwa szczególnie charakterystyczne. Jeden z nich jest wtedy, gdy przemierzamy nasze życie w jakby pełnej świadomości. Wiemy dokąd zmierzamy, wiemy po co ,a nawet to, kiedy dojdziemy do celu. Ale jest też taki czas w naszym życiu, kiedy czujemy się tak, jakbyśmy byli prowadzeni przez jakąś „Siłę Wyższą”(los ,Bóg,… zależnie od tego w co kto wierzy).Temu nie można się nawet przeciwstawić, tak jakbyśmy stracili kontrole nad swoim życiem (nie chodzi o stan upojenia). Wszelkie próby podążania w przeciwnym kierunku i próby walki z tym spotykają się z oporem. W takich momentach naszego życia jedyne co możemy zrobić to poddać się tej sile, pozwolić się jej poprowadzić, wierząc, że prowadzi do czegoś dobrego. Na początku trudno to zaakceptować, bo można odnieść wrażenie, że nic się nie układa. Nasze zamiary i plany napotykają tylko opór i jeszcze coś przerażająco ciągnie nas jakby na oślep w nieznanym kierunku. Zdecydowanie więcej wtedy czujemy niż wiemy. Z czasem jednak zaczynamy rozumieć, dlaczego byliśmy prowadzeni przez pewien okres życia w takiej nieświadomości. Okazuje się bowiem, że było to celowe i spowodowane tym, że w danym momencie życia nie byliśmy jeszcze gotowi na poznanie wszystkiego. Na poznanie celu naszej życiowej drogi. Jak wiadomo wszystko na świecie ma swój czas. Poddając się temu, stopniowo jesteśmy przygotowywani do życiowej zmiany. Okazuje się ,że w ten sposób się rozwijamy by poznać prawdę o nas samych. Tak właśnie rozpoczęła się moja droga ze sztuką. W niedługim czasie po skończeniu szkół(nie związanych w żaden sposób z malarstwem) zaingerowała w moje życie owa „Siła Wyższa”. To wszystko przyszło nagle, jakby samo z siebie, poprzedzone niezbyt przyjemnym splotem wydarzeń, które wpierw zatrzymały mnie i aktywny bieg mego życia. Ten „hamulec” w moim życiu dał czas na ujawnienie się moim ukrytym zdolnościom. Miałam dużo czasu, żeby pobyć w samotności a nawet się z nią zaprzyjaźnić. Choć samotność ogólnie rzecz biorąc mało komu kojarzy się dobrze, to ja ją doceniłam. To w samotności tworzy się najlepsze obrazy. To czas w którym rodzą się we mnie niezliczone ilości pomysłów, czas w którym się rozwijam, staję się bogatsza w przemyślenia, w którym się realizuję i czuję spełnienie. Bo kiedy mogę malować czuję się spełniona. Jakby nie patrzeć jestem samoukiem. Nasuwa się więc pytanie: jaką sztukę prezentuję? Skoro jestem samoukiem to czy tworzę sztukę przez duże „S” czy też nie? Wiem, że wielu ludziom hasło „samouk” nie kojarzy się zbyt dobrze. Bez względu jednak na to, kto jak oceni moją twórczość i tak każdy będzie miał rację. Dlatego, że ze sztuką jest jak z miłością. Dużo się o tym mówi a i tak nie da się stworzyć jednej pełnej definicji tego, jak powinna ona wyglądać dla wszystkich. Dla każdego człowieka co innego jest i będzie sztuką przez duże „S”, tak jak i dla każdego co innego jest i będzie określane miłością przez duże „M”. Dlatego każdy powinien szukać dla siebie tej najodpowiedniejszej. Ile mam lat, gdzie pracuję, gdzie przebywam, gdzie maluję? itp., tego nie napiszę, bo to wszystko jest zmienne. Jedyne co w moim życiu jest stałe to fakt , że malowałam, maluję i będę malować. I jak każdy człowiek noszę w sercu jakąś tragedię, w oczach jakąś nadzieję i na twarzy jakiś uśmiech . Jak już wiele razy pisałam, obrazy są moim pamiętnikiem. Zdarza się ,że ludzie chcą wiedzieć co miałam na myśli tworząc dany obraz? Nie jestem jednak zwolenniczką zdradzania takich faktów. Uważam, że obraz musi mieć w sobie jakąś magię tajemniczości, którą odbiorca będzie odkrywał każdego dnia po kawałku. Odzieranie obrazu z jego tajemniczości , tym bardziej za pomocą prozy byłoby jak zdzieranie farby z płótna. Wszak to, co w obrazach najcenniejsze, to magia kolorów, kształtów, niedopowiedziane myśli i nieskończone ilości emocji, które w nas wyzwalają. Tak naprawdę więc nieistotne co ja czułam malując dany obraz ale co czują inni, gdy je oglądają. Bo nie chodzi o to, żeby odnaleźć mnie na obrazach, tylko, żeby każdy odnalazł na nich coś swojego. I tak najczęściej jest, że ludzie dostrzegają w nich podobny smutek, podobną radość, jakąś nadzieję, wspomnienie…itp. Zawsze jest coś, co nas wszystkich łączy. -Elie |
|